poniedziałek, 17 czerwca 2019

09.05.19 czwartek; Pszów - Racibórz

Po śniadaniu i noclegu w rodzinie pani Ani idę do Sanktuarium Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Odbieram zeszyt intencji parafialnych i z przestrogą Proboszcza: "Uważaj na siebie" wyruszam w Drogę. Po jakimś czasie zatrzymuje mnie pani Weronika i zaprasza na kawę. Nie mogę odmówić, ponieważ mówi, że widziała mnie w kościele i bardzo chciała zaprosić mnie do siebie. Dla mnie pielgrzymka to nie tylko droga i modlitwa, ale też spotkania i relacje z ludźmi. chyba pierwszy raz miałam okazję usłyszeć jak ludzie na żywo rozmawiają ze sobą piękną śląską gwarą. Mąż pani Weroniki zrobił pyszną kawę i rozmawiamy o rodzinie. Brat pani Weroniki jest Kamilianem, pracuje w hospicjum w Tarnowskich Górach, na oddziale paliatywnym, gdzie trafiają ludzie umierający. W domu pani Weroniki czuję się atmosferę miłości, pokoju i otwartości. Trudno mi opuszczać tak miłe i ciepłe miejsce, ale czas ruszać w drogę. Doświadczyłam cudownej mocy modlitwy różańcowej. Przez większość dnia padał deszcz. Pierwsza część trasy wiodła pięknymi terenami; łąkami i zagajnikami. Lubię się modlić różańcem w takim otoczeniu, podziwiając piękno natury. Niestety druga część trasy wiodła ruchliwą szosą, z kiepskim poboczem. Padał deszcz, było ślisko, myślałam sobie, że nie jest bezpiecznie pielgrzymować wzdłuż tak ruchliwej szosy. O modlitwie, która wymaga skupienia, nie było mowy. Wchodząc do Raciborza odruchowo wyciągnąłem z kieszeni różaniec. Rozpoczęłam, ostatnią, chwalebną część różańca. Ledwie zaczęłam odmawiać tajemnicę zmartwychwstanie, gdy zobaczyłam pędzący w moją stronę z przeciwległego pasa jezdni samochód, który wpadł w poślizg. Z naprzeciwka jechał samochód za samochodem. W takiej sytuacji czołowe zderzenie jest prawie pewne. Samochód został wyrzucony na trawnik tuż przy mnie, zrywając kołami głęboko w ziemię. Samochód jadący z naprzeciwka zdążył wyhamować. Nikomu nic się nie stało!!! Wiedziałam dlaczego! Boża Opatrzność, Maryja, różaniec. Łzy same popłynęły mi z oczu. Idąc dalej dziękowałam i wielbiłam Boga i Boże Miłosierdzie. Po przyjściu do Raciborza uczestniczyłam we mszy świętej w kościele Matki Bożej. Tutaj znowu wiele osób wpisuje swoje intencje do zeszytu powierzając się opiece Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej. Ja dostaję zaproszenie na krąg biblijny. To akurat w tygodniu biblijnym i na pielgrzymce, na której prowadzić ma nas słowo Boże. Rozważamy krótki fragment Ewangelii św. Jana z najbliższej niedzieli. "Moje owce słuchają mego głosu, a ja znam je..." Mówię, że dla mnie to wielka łaska być w Kościele i podążać za Jezusem, słuchać jego głosu, żyć Ewangelią i wyznawać wartości Chrystusowe; razem ze współbraćmi w wierze. Mówię też, że w szczególny sposób doświadczam Bożego prowadzenia w czasie pielgrzymki. Atmosfera na kręgu biblijnym prawdziwie rodzinna; urodziny obchodzi pan Mieciu. Jest ciasto, czekoladki, herbatka. Na nocleg zostaję zaproszona do pani Doroty. Mieszka w przepięknym miejscu, w lesie, prowadząc własny hotel. Rozmawiamy przy kolacji, opowiadając sobie nawzajem o własnych problemach. Okazuje się, że niektóre mamy wspólne. Wyrzucam je do worka z intencjami w swoim sercu, a Dorota wpisuje je do zeszytu. Już wiem komu poświęcony będzie jutrzejszy różaniec. Nocleg w super komfortowych warunkach, ale mój zmęczony organizm chyba tego właśnie potrzebował. Chwała Panu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

09.05.2020 Maryniec – Złotów

Rano jesteśmy na Mszy św. w Złotowie, po której Justyna odwozi mnie z powrotem na trasę. W uszach piękny śpiew ptaków i Słowa Jezusa: „Fi...