wtorek, 17 lipca 2018

17.07.2018r. Relacja s. Bernadetty

Jastrzębie Zdrój - Pszów Sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej 😊 (19km) Poranna Eucharystia w przepięknym, drewnianym kościele p.w. św. Barbary i św. Józefa w Jastrzębiu Zdroju a po niej specjalne błogosławieństwo dla pielgrzymów umocniły nas na drogę a co niektórych doprowadziły do łez wdzięczności. Jeszcze nie wyruszyliśmy a już tyle Łaski... Niech Bóg będzie uwielbiony w ks.Łukaszu, przez którego posługę te Łaski spłyneły dziś na nas. Po Mszy Świętej przekazanie Ikony: Marzenka i jej córka Karina całują Maryję na pożegnanie, choć dziś cały towarzyszą nam w Drodze do Jej Sanktuarium. Ikonę przejmuje ja (s.Bernadetta) i moja mamusia -Teresa. Jak to pięknie iść z obiema Mamusiami 😀👣 But psuje mi się zanim zrobię pół kroku. No cóż... "Marność nad marnościami..." Rozcinam gumkę i związuję. Da się iść. Bogu dzięki! Ledwo ruszamy a dziewczyny już chcą śpiewać godzinki❤ Karinka znajduje tekst w telefonie i śpiewając, rozważamy i wysławiamy Wielkość Mamy. Jeden "Anioł" wskazuje nam drogę na skróty. Po godzinkach prawie cały czas pada. Modlimy się różaniec - jeden, potem kolejne w odstępach czasu. W jednym kościele (zresztą p.w. Niepokalanego Serca NMP) wypłakuje się nam Basia. Wspólnie modlimy się z nią i za nią, za jej rodzinę. Przyszła do kościoła posiedzieć w ciszy przy Jezusie. "Potrzebuje tej ciszy" - powiedziała. Tak. My też potrzebujemy... Wpisujemy p. Basię do zeszytu intencji i duchowo zabieramy w dalszą drogę. Uśmiecham się, bo dostrzegam, że z boku w tym kościele są relikwie Św. Jana Pawła II - Patrona naszej Drogi... Doszliśmy dość szybko (ok 13:00). Dłuższa indywidualna modlitwa w sanktuarium. Mama się do nas uśmiecham z obrazu 😊 jest piękna! W międzyczasie łamie się nam krzyż. Nie udało się zdobyć dużego bambusa i niesiemy mały bambusowy krzyżyk zrobiony przez Krzysia. Krzyż - jak to krzyż - niewygodny. Już przyzwyczaiłam się do tamtego dużego z etapu Częstochowa - Kraków a tu kolejny, nowy... I znowu trzeba uczyć się go przyjąć... Kiedy się złamał, przez chwilę się ucieszyłam. "O! Elegancko! Pójdziemy bez krzyża. Będzie wygodniej." A syn Marzenki, który przyjechał po nią i Karine do Sanktuarium, pobiegł po narzędzia i go zreperował. To było niesamowicie piękne... Nikt nic mu nie powiedział. Ma chłopak piękne spojrzenie... Dzięki Dominik 😉 a ja zawstydzona swoim wygodnictwem nucę: "Dzięki Ci Boże mój za ten Krzyż... " A więc jutro jednak pójdziemy z krzyżem...z krzyżykiem małym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

09.05.2020 Maryniec – Złotów

Rano jesteśmy na Mszy św. w Złotowie, po której Justyna odwozi mnie z powrotem na trasę. W uszach piękny śpiew ptaków i Słowa Jezusa: „Fi...