środa, 26 lutego 2020

11.09.2019 r.

Cześć. Cały czas jestem w drodze. Chciałem coś powiedzieć na tym etapie. Rok temu miałam taką sytuację, że czułem w sercu, że mam wziąć wszystkie pieniądze, które mam i zostawić w Niepokalanowie. Odbyła się taka walka w mojej duszy i w końcu nie zrobiłem tego. Efekt był taki, że potem źle się czułem, czułem niedosyt i żałowałem, że nie zaryzykowałem. Może też to było mi potrzebne, by mieć teraz zrozumienie dla tych, którzy też w pełni nie ufają Panu Bogu i usprawiedliwiają swój brak zaufania. W tym roku postanowiłem, że pójdę bez pieniędzy. Tym bardziej, że ta pielgrzymka, to jest Pielgrzymka Zawierzenia. Postanowiłem, że jak przyjadę do Siedlec, w kościele oddam wszystkie swoje pieniądze, że wrzucę je do puszki dla ubogich. To oczywiście nie odbyło się też bez walki, ale po drodze kiedy już powstała ta decyzja, to w drodze do Siedlec, Rafał poprosił o modlitwę, więc zapewniłem go o modlitwie co zresztą robię, chciał wesprzeć mnie jakąś kwotą. Postanowiłem, że w drodze będę oczekiwał na pomoc Boga, na miłość Boga poprzez tych ludzi, których będę spotykał, no i Rafał był tym pierwszym ogniwem, który wsparł mnie jakąś kwotą. To dało mi pierwszy nocleg w hotelu, ponieważ ja wszystkie swoje pieniądze wrzuciłem do puszki. Wiecie co? Czuję naprawdę taką Bożą Miłość, Bożą opiekę. Czasami wydaje mi się, że tam, gdzie planuję, czy, gdzie spodziewam się, że mogę dostać nocleg, jak w Dębach Wielkich, że tam prawdopodobnie przyjmie mnie Ksiądz, a jak nie, to pójdę do hotelu, okazuje się zupełnie inaczej. Wczoraj na przekór moim planom - Ksiądz nie miał miejsca. Oczywiście przyjął mnie i ugościł, najadłem się. Z parafian też nikt mnie nie chciał przyjąć. Wszystkie miejsca zajęte. Ruszyłem dalej w drogę. Idąc modliłem się na różańcu już dziękując w ciemno za to, że ktoś mnie gdzieś przyjmie, ale w pewnym momencie zaczynałem tracić wiarę. Przechodziłem koło kapliczki i tak spojrzałem na Maryję z wiarą i mówię: dziękuję Ci za to miejsce, w którym dziś będę, bo to będzie miejsce tam, gdzie Bóg mnie posłał. Tak się rzeczywiście stało. Trafiłem do Sołtysa i Jego rodziny, którzy przyjęli mnie, ugościli kolacją, a następnie załatwili mi nocleg w zajeździe. To jest też miejsce, gdzie powinienem być. W moim sercu jest wdzięczność. Widziałem otwartość tych prostych ludzi na mnie, ale też na księdza z Zakrętu, który powiedział, że bał się wpuścić wieczorem pielgrzyma i poprosił ich o pomoc. Zdałem sobie sprawę, że tkwiąc w takim lęku…Nie chcę Go osądzać, bo ja też często tkwię w lęku i nie otwieram się na Pana Boga, nie otwieram się na życie, nie otwieram się na miłość. Miłość, miłość…. to jest taki paradoks, że otrzymujemy, kiedy dajemy. I dla mnie ta pielgrzymka, ten etap jest takim startem do tego, żebym kochał, żebym nie zatrzymywał tych promieni miłości, które mogą przechodzić przeze mnie i dalej iść, żebym nie kumulował, ale bym był ogniwem przez które przechodzi miłość i idzie dalej. Dziękuję. (Marek 11.09.2019 – tekst przepisany z filmiku- Facebook Nieustanna Pielgrzymka Zawierzenia)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

09.05.2020 Maryniec – Złotów

Rano jesteśmy na Mszy św. w Złotowie, po której Justyna odwozi mnie z powrotem na trasę. W uszach piękny śpiew ptaków i Słowa Jezusa: „Fi...